Można by go nazwać geniuszem.
Można by go nazwać szaleńcem.
Można by go nazwać wizjonerem.
Nazwiemy go po imieniu: Maxwell Hazan.
Odłóżmy na bok interpretacje i oceny. Niech każdy znajdzie swoje. Bo kiedy ktoś bierze motocykl i montuje w nim silnik V8 z Ferrari, nie ma wiele do powiedzenia. Niektórzy powiedzą, że nie ma nic dobrego do powiedzenia. Inni powiedzą, że jak możemy powiedzieć coś złego.
Ze swojej strony ograniczymy się do pokazania tego.
Motocykl o mocy 375 KM

Historię tę przekazują nam koledzy z Motorpasión Moto. Maxwell Hazan jest wyjątkowym entuzjastą. Bo można mieć wielką pasję do motocykli. Można uczynić motocykle hobby swojego życia. Ale niewielu ma szczęście, talent i umiejętności, aby uczynić z motocykli swoje źródło utrzymania i sposób na życie.
Hazanowi się to udało, a konkretnie poprzez tuningowanie i modyfikowanie motocykli. Opowiada o tym na stronie internetowej, na której pokazuje światu, czym się zajmuje. „Każdy motocykl, który tworzę, jest jedyny w swoim rodzaju. Robię je własnoręcznie w moim warsztacie. Każdy motocykl jest wyjątkowy i nigdy nie zostanie powielony” – wyjaśnia.
Zgodnie z tą filozofią, na jego stronie internetowej i koncie na Instagramie można zobaczyć klejnoty, które tworzy. Od pięknych klasycznych motocykli przeniesionych prosto w przyszłość po pojazdy, które wydają się przybyć z przyszłości do teraźniejszości. Bez wątpienia warto poświęcić chwilę i zagłębić się w jego dzieła.
Już w 2017 roku opowiadał Los Angeles Times, jak ewoluował i jak z pasji stworzył własną firmę (w rzeczywistości Hazan specjalizuje się w psychologii). Opowiadał wtedy, że jego prace zawsze mają ten sam punkt wyjścia: silnik. Kiedy już ma silnik, szuka podwozia, które będzie do niego pasowało. Wtedy rysuje gotowy motocykl i zabiera się do pracy, aby dopasować silnik do motocykla i uzyskać pożądany wygląd.
W przypadku HF355 również tak się zaczęło. Ale w tym przypadku mówiliśmy o większych wyzwaniach. Silnik był silnikiem V8 3.5 o mocy 375 KM podpisanym przez Ferrari dla F355. To nie żart, biorąc pod uwagę, że motocykl Moto GP ma moc około 250 KM. Blok silnika jest oczywiście dziełem sztuki rzemieślniczej, z pięcioma zaworami na cylinder, tytanowymi korbowodami i stopniem sprężania 11:1.
Jak na samochód z lat 90. jest to silnik o dość renomowanej marce. Ale oczywiście zamontowanie go w motocyklu to prawdziwe szaleństwo. Pierwszym powodem jest to, że moc jest zbyt duża. Drugim jest to, że silnik nie może powodować nadmiernej masy motocykla, która sprawiłaby, że stałby się on nieposłuszny.

Świadomy, że to ostatnie było największym wyzwaniem, Hazan nie wahał się: trzeba było zrezygnować ze wszystkiego, co zbędne.
Podwozie? Niepotrzebne.
Jak to niepotrzebne? Mniej więcej. Silnik i skrzynia biegów pełnią funkcję konstrukcji, a wszystko jest przykręcone bezpośrednio do nich. Francisco de Quevedo powiedziałby, że jest to motocykl przyklejony do silnika. Silnik, jak zapewnia twórca, ważył już 107 kg „bez akcesoriów i koła zamachowego”. Wszystkie części zostały zaprojektowane tak, aby stworzyć jak najlżejszy zestaw. W ten sposób zbiornik paliwa również zachowuje koncepcję elementu konstrukcyjnego.
Następnie należało stworzyć coś, czym można by sterować, ale co byłoby jak najlżejsze. Coś, co nie spowodowałoby poparzenia osoby siedzącej za kierownicą. Hazan zapewnia, że silnik generuje mniej ciepła niż oczekiwano, ponieważ jest stale chłodzony powietrzem. Mimo to pod silnikiem zainstalowano chłodnicę i cztery wentylatory elektryczne. „Działa idealnie” – chwali się ten geniusz w wypowiedzi dla Bikebound.
W sumie HF355 waży 250 KM, a silnik został pokryty całkowicie ręcznie wykonaną karoserią z włókna węglowego. Każdy element jest unikalnym dziełem. I oczywiście ma absolutnie cudowny dźwięk, tak hipnotyczny, jak odmienny od tego, czego można by oczekiwać od jakiegokolwiek motocykla.
